Wiecie, jak to jest? Szewc bez butów chodzi, tak mówią i wiele w tym prawdy.
Niejednokrotnie, kiedy opowiadam spotkanym osobom o moim hobby słyszę: no to pewnie masz w domu wiele koszyków! Tak, mam: na sprzedaż, zamówione lub robione na kursy czy inne pokazy.
Właściwie jeszcze nie miałam okazji zrobić prezentu samej sobie, a lista potrzeb i chciejstwa jest duża.
Tym razem jednak postanowiłam znaleźć chwilkę i upleść sobie dawno wymyślony wazon:
Wazon został upleciony splotem ósemkowym na istniejącym szklanym wazonie, który z uwagi na zdobienia nie bardzo pasował mi do wnętrza.
Nie mogłam wazonu oddać czy po prostu wyrzucić, gdyż to kawał rodzinnej historii. Otóż jest on pucharem, który zdobyliśmy całą rodzinką kilka ładnych lat temu na Festynie Rodzinnym w mojej wsi.
Wazon ma interesujący kształt, który bardzo mnie zainspirował.
Węższy z góry i szeroki na dole, o ciężkiej, szklanej podstawie bardzo nadawał się do wykorzystania splotu ósemkowego.
Pomalowałam go dwoma bejcami przenikającymi się w części środkowej: "żółcieniem" i zielenią sosnową".
Na środku wymodziłam ozdobę z zasuszonej róży, rafii, liścia ze starego bukietu (nie mam pojęcia, jaka to roślina) i kawałka takiej siateczki z hurtowni florystycznej. Przyklejone na klej na ciepło trzyma się na amen.
A że kocham róże nie mogłam się oprzeć i całość kompozycji urozmaiciłam kilkoma suszonymi, bordowymi różyczkami:
Wazon spełnia bardzo ważną rolę - trzymam w nim wiąchę z ogrodu: gałęzie leszczyny ozdobnej na której za jakiś czas pojawia się przepiękne, bordowe listki, gałęzie wierzby mandżurskiej, bardzo popularnej w naszych ogrodach ze względu na fajnie pokręcone, pomarańczowo-żółte gałązki z żywo zielonymi listkami oraz gałęzie zwykłej brzozy, którą uwielbiam.
A teraz sobie stoi w mojej pracowni i cieszy oko - chyba zaproszę go do salonu...
pozdrawiam