Ogrodowe donice
09:15
Witam
Kochani porzuciłam Was na jakiś czas, ale już wracam do normalnego toku życia, pourlopowego i mam nadzieję, że będę mogła znów pisać regularnie i poddawać do Waszej oceny moje prace.
Łapki odpoczęły mi od kręcenia rurek, była to konieczność związane z postępującymi problemami ze ścięgnami. Teraz powolutku zaczynam już coś tam pleść choć pogoda nie pozwala mi wyjść z ogródka.
I właśnie do tegoż ogrodu, na który obraziłam się okrutnie dwa sezony temu zapuszczając go niemiłosiernie postanowiłam zrobić duże donice ogrodowe.
Ogród odnawiam i przywracam do życia solennie od wiosny znakomita większość prac wykonując samodzielnie (czasem zagonię do pomocy którąś pociechę). A że fundusze mam skromniutki kombinuję jak koń pod górę, coby tu sklecić minimalnym nakładem finansowym z maksymalnym efektem wizualnym i praktycznym.
Kiedyś posiadałam rabatkę warzywną, na której moja malutka córcia siała z lubością marchewkę tudzież rzodkiewki a ja chętnie korzystałam z lubczyka czy pietruszki. Rabatki zarosły a mnie tęskno do smaku rosołku z ulubionym ziołem...
Wymyśliłam sobie miejsce na zioła w dużych donicach.
Upatrzyłam w drodze do pracy elegancką firmę przed którą sadzono właśnie spore tuje. Zagadałam i dostałam zgodę na zabranie dużych, plastikowych donic.
Wielkość i forma odpowiadały mi, tylko ten kolorek okropny no i plastik, który ledwo toleruję.
Znajoma decoupagystka odradziła malowanie plastiku, gdyż farba łatwo odpryskuje od powierzchni i jest nietrwała.
Okleiłam więc donice pociętymi na paski kartkami papieru ksero dokładnie takimi, jakich używam do skręcania rurek na osnowę koszyków.
Powierzchnie smarowałam wikolem i po krótkim przeschnięciu kleju dociskałam paseczki jeden po drugim nie przejmując się, gdy paski wchodziły jeden na drugi czy lekko się marszczyły.
Górny rant donicy zostawiłam nieoklejony.
Następnie pomalowałam papier dwukrotnie bejcami do drewna oraz po wyschnięciu koloru trzykrotnie lakierem - smierdziuchem do zastosowania na zewnątrz. Mam nadzieje, że to wystarczy do utrwalenia koloru i zabezpieczenia przed wilgocią. Donica w kolorze miodu maźnięta jest lakierobejcą: orzech włoski. Zacieki zrobiłam specjalnie - myślałam że efekt będzie ciekawszy lecz mnie mocno rozczarował...
Brzydki, czarny rancik pociągnęłam złotą farbą i posadziłam zioła.
Oregano, bazylię i rozmaryn:
Miętę w dwóch kolorach:
I ukochany lubczyk:
Nawet donica pleciona jakiś czas temu znalazła swoje miejsce pomiędzy ziołami. Całość trafiła do bardzo zaniedbanego kątka, a że bawię się także w brukarza brzydki fragment ogrodu który zyskał new image.
W kolejce stoją już następne donice do obklejenia... cóż jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma...
15 komentarze
To duża sztuka zrobić "coś" z niczego. Super doniczki, wspaniały pomysł! ulach
OdpowiedzUsuńbardzo ciekawy pomysł:)
OdpowiedzUsuńzapomniałam jeszcze dodać ,że lubczyk to tez tez moje ukochane zioło i nie wyobrażam sobie żebym go u siebie nie miała.Na jesień przesadzę go do ziemi ale się też zastanawiam czy jakby tak został w donicy i stał przez zimę w domu to by rósł wiecznie zielono?
OdpowiedzUsuńPytałam u ogrodnika, sprzedawczyni twerdzi, że donice zakryte (np. gałeziami świerkowymi) wraz z ziołami powinny przetrwać zimę.
UsuńDo domku to chyba raczej go nie bierz...
Super pomysł, super wykonanie.W tym sezonie już nie, ale w przyszłym odgapie pomysł jeśli pozwolisz.
OdpowiedzUsuńPo to pokazuję moje prace - do odgapiania :)))
Usuńbomba pomysł, czasami coś wychodzi pięknie tak przy okazji!
OdpowiedzUsuńPrzykro mi z powodu sciegien,ale i ja zauwazylam,ze jak dlugo krece rurki to zaczynaja mnie bolec sciegna w dloni...wiec chyba to bedzie taka przypadlosc nasza - nas skrecajacych rurki ;-)
OdpowiedzUsuńDonice wygladaja rewelacyjnie :))
Issaka nie tylko nasza - szydełkowniczki tyż tak mają i panie sprzataczki też (od wykręcania szmaty).
UsuńNiestety wszystko trzeba robic z umiarem...
Bardzo sie cieszę,że podoba Wam się mój kacik - w niedziele przychodza goście grillowac i bedą oceniac moją pracą - ciekawa jestem, co powiedzą...
OdpowiedzUsuńCiekawy pomysł na doniczki. Choć przyznam szczerze, że ta pleciona wymiata.
OdpowiedzUsuńPomysłowe,praktyczne i śliczne ja jestem pod wrażeniem
OdpowiedzUsuńDonice przetrwały prawie miesiąc i nieźle się trzymają...
OdpowiedzUsuńto piękne rzeczy, przyglądam się Twoim kursikom i chyba brak mi inteligencji i wyobraźni- czy Ty wyplatasz całe te urokliwe miseczki korzystając tylko z rurek naklejonych na dno? i robisz to dwoma równocześnie? proszę-odpowiedz, bo mnie ciekawość zeżre.pozdrawiam Ciebie i Twoich blogowych przyjaciół
OdpowiedzUsuńKochana jedne rurki, te wklejone pomiedzy dwie tekturki czyli dno koszyka rurki tak zwanej osnowy. One stanowuą szkielet kosza. Jedną, dwoma (najczęściej), trzema lub czterema naraz rurkami ( w zależności od rodzaju splotu) wyplata się ścianki koszyka, oplatając nimi wspomniane rurki osnowy. Tyla.
OdpowiedzUsuń